Mrok wieczorny, Eskel stary
Dziad odpieprza nowe czary
Włosy siwe, krzywe palce
O co chodzi nam w tej bajce?
Przy kominku coś se chleje
Przypomina stare dzieje
Snuje bajdy niestworzone
O wiedźmaku Geraldonie
O królewnie co zaklęta
A jej urok to przynęta
Choć co nocy to wredota
Obca jej jest jakaś cnota
Miasto niszczy, ludzi zjada
Niech no pan na dupie siada!
Za jej głowę jest nagroda
Cieszy się już cała trzoda
Opowiada stare dzieje…
A na dworze wicher wieje
Za morzami, za rzekami
Za lasami, za górami
Temerskiej lilii następca
Żył se Foltest siostrojebca
Spłodził córkę całkiem zdatną
Jeno w nocy dość szkaradną
Długie szpony, ostre zęby
Ktoś coś włożył do jej gęby?
Von Everec napalony
Nie wyrucha juz swej żony
Ten incydent zmusił ludzi
Odczarować, dać jej buzi
Lecz każdego zuchwalca
Zabiła ruchem palca
Wniosek jeden - egzekucja
To prawdziwa rewolucja!
Lecz zawiedli wszyscy równo
Zadziałali bowiem gówno
Dnia pewnego, słonecznego
Przywołali jednak jego
Geraldona wiedźmińskiego
Co uraził wszystkich ego
"Ja królewnę odczaruję!
I zasadzę potem tuję!"
Siwy chęci deklaruje
Barman mu na głowę pluje.
Stary bierze jakieś kwasy
Pyta czy ma dwa kutasy
Wiedźmin przeczy, głową kiwa
I polewa sobie piwa
Nie kutasy lecz kondomy
Dwa ma z mieściny sodomy
Jeden na kobiece szpary
Drugi na potworne mary
Spenetruje nimi strzygę
Zapłacicie za fatygę
Gdyż ta bestia ma pierdolca
Bo brakuje jej dziś bolca